top of page

Samochodem po Szwajcarii

  • Emilia
  • 1 sie 2017
  • 5 minut(y) czytania

Do Szwajcarii można przylecieć (ok. 500 CHF), przyjechać autobusem (ok. 180 CHF) lub doczłapać się własnym samochodem. Wybór trasy jest zmartwieniem amatorów tego ostatniego rozwiązania. Poświęćmy im chwilę uwagi. Ja uparcie preferuję trasę Wrocław, Drezno, Norymberga, Bazylea. A dalej już tylko godzina wygodnej jazdy do Lucerny. Przez Niemcy jedziemy zwykle szybko, bez niespodzianek. Po ośmiu, dziewięciu godzinach od przekroczenia polskiej granicy jesteśmy na miejscu. Jednak amatorzy wypraw przez Słowację, Czechy lub Austrię też docierają do nas w dobrej kondycji. Są też wynalazki typu platforma kolejowa z Wiednia lub Berlina. Wjeżdżamy samochodem na specjalny wagon. Zaś sami przechodzimy do wagonu pasażerskiego i tam spędzamy podróż, aż do granicy szwajcarskiej.

WINIETKA NA AUTOSTRADY Na granicy należy zaopatrzyć się w winietkę za 40 franków. Sprzedają ją celnicy, zwykle można zapłacić kartą kredytową. Dzięki winietce autostrady stoją dla nas otworem. Serdecznie odradzam pomysłu na przejazd przez Szwajcarię poza autostradami. Prawie wszędzie można dojechać drogami lokalnymi. Zaoszczędzimy w ten sposób 40 franków, ale narazimy się na masę niebezpieczeństw. Dlaczego warto korzystać z autostrad kiedy to tylko możliwe: - ograniczenia prędkości na terenach mieszkalnych skutecznie spowolnią nasz przejazd, - bezwzględne pierwszeństwo pieszych na przejściach przez jezdnię może polskiego kierowcę doprowadzić do stanu przedzawałowego lub przed oblicze lokalnego sądu, - oznaczenia szwajcarskich dróg zdecydowanie ustępują niemieckim drogowskazom - pomylić drogę jest całkiem łatwo, - w razie potrzeby tankowania z kartą kredytową w święta lub w nocy pozostają stacje benzynowe na autostradach. Powyższe uwagi wymagają rozwinięcia w innym miejscu. Tutaj umówmy się, że nie warto unikać kupowania winietki, bo z winietką łatwiej.

OZNACZENIE DRÓG Kolorystyka tablic informacyjnych ma swoją szwajcarską specyfikę. Autostrady są oznaczane kolorem zielonym. Zatem nazwa miejscowości na zielonej tablicy-drogowskazie oznacza dojazd autostradą. Ta sama miejscowość, na tym samym słupie informacyjnym może być napisana na niebieskiej tablicy-drogowskazie. Wtedy chodzi o drogę krajową. Mimo schludności tablic informacyjnych nie zawsze łatwo odnaleźć właściwą drogę. Szczególnie przejazd przez większe miejscowości może być uciążliwy. Drogowskazy stoją na swoim miejscu, ale często nie są powtórzone i wystarczy ciężarówka ograniczająca nasze pole widzenia, aby przegapić właściwą drogę. Szczegółowa mapa może być bardzo pomocna przy podróży przez Szwajcarię.

JAZDA PO SZWAJCARII, MANDATY Załóżmy, iż pomni powyższych uwag znajdujemy się na szwajcarskiej autostradzie. Jakie czekają nas tu niespodzianki? W zasadzie tylko jedna: ruch jest powolny. Większość kierowców jedzie przepisowe 120 km/h. Cześć bardziej porywczych sunie 140 km/h. Raz na jakiś czas przemknie Niemiec lub Włoch pędzący ponad 150 km/h. Dla bezpieczeństwa własnego portfela zalecam wewnętrzne postanowienie: "Nie będę przekraczał 140 km/h pod żadnym pozorem". Jazda samochodem na obcej rejestracji nie uchroni nas przez konsekwentnym wymiarem sprawiedliwości. Natomiast kary są tu bardzo wysokie, nawet jak na przyzwoite szwajcarskie wynagrodzenie. Dla ożywienia tekstu przytoczę przykłady. Kolega jechał autostradą A2 z Włoch do Lucerny. Na jednym z odcinków autostrady było ograniczenie do 80 km/h, więc puścił nogę z pedału gazu. To jednak nie wystarczyło. Na przenośnym radarze policjant pokazał mu 112 km/h. Mandat 800 franków. Po krótkiej kontroli policjant zorientował się, że kolega - mimo włoskiej rejestracji i włoskiego prawa jazdy - mieszka w Szwajcarii. Uzupełnienie kary przyszło pocztą. Wyrównanie mandatu do 1000 franków i konfiskata (włoskiego!) prawa jazdy na trzy miesiące. Gwoli ścisłości, zabranie prawa jazdy dotyczy bodajże tylko Szwajcarów i obcokrajowców będących rezydentami. Zatem Wasze wykroczenia skończyłyby się wyłącznie mandatem. Zresztą obcokrajowiec musi zapłacić od razu. Jeśli nie ma gotówki ani karty kredytowej to jest zatrzymany na komisariacie do czasu wpłacenia przez krewnych lub znajomych należnej kwoty. Kontrole drogowe są szczególnie nasilone w niemieckojęzycznej Szwajcarii. Tutaj foto-radary są dość częstym widokiem. Dwukrotny błysk flesza w tylnym lusterku może być dla Was sygnałem, że czeka Was mandat na podstawie zdjęcia ze stacjonarnego radaru. Wiem, że bardzo małe wykroczenia obcokrajowców idą w niepamięć (w przypadku fotoradarów, bo przy ręcznych radarach nie ma taryfy ulgowej). Jeden z naszych polskich gości jechał przez Lucernę ok. 60 km/h. Fotoradar zrobił mu zdjęcie. Jednak przy tak małym wykroczeniu zostało to najwyraźniej podarowane - mimo upływu kilkunastu miesięcy mandatu mu nie wysłano. Inny rodak, który sporo nadwerężył tutejszy kodeks drogowy dostał mandat do polski. Próby zlekceważenia kary skończyły się problemami i mandat z nawiązką został zapłacony. Szwajcarska policja idzie z duchem czasu i zainstalowała trochę radarów z lampami na podczerwień. Są one o tyle przykrym wynalazkiem, że nawet nie wiesz o zdjęciu do czasu znalezienia mandat w skrzynce pocztowej. Na marginiesie historii mandatowych warto zaznaczyć, że antyradary są tu ostro tępione. Kierowca przyłapany z takim wynalazkiem ma bardzo poważne problemy.

KAMERY, PIESI I ZEBRY Radary radarami, ale warto też pamiętać o szwajcarskiej dbałości o dobro wspólne. Zapewnia to poczucie bezpieczeństwa, ale jest też pułapką dla agresywnych kierowców. Szwajcarzy obserwują i donoszą na policję. Zaś w obszarach górskich autostrady są monitorowane przy pomocy kamer. Widziałem pokój nadzoru autostrady na policji w Stans. Było tam kilkanaście ekranów telewizyjnych pokazujących różne fragmenty drogi. Warto dodać, że łączna długość autostrad w tym kantonie nie przekracza 20 kilometrów. Możecie sobie wyobrazić, że pirat drogowy byłby zauważony błyskawicznie i na najbliższym zjeździe zostałby przejęty przez patrol. Wobec powyższych przykładów zdyscyplinowanie tutejszych kierowców wydaje się zupełnie racjonalne. Mimo podróży autostradą w końcu zjedziemy na drogi lokalne. Tutaj ograniczenia prędkości mają swoje wyostrzone znaczenie. Jednak zmorą przybyszów z Polski są obyczaje pieszych w małych miejscowościach. Widziałem przerażonych kierowców, którym przed maską "wyrastał" przechodzień. Rządzi tutaj zasada, że widok pieszego zbliżającego się do przejścia powinien spowodować zatrzymanie samochodu. W konsekwencji ludzie zakładają, iż mogą zawsze bezpiecznie wejść na "zebrę". Samochody bezwzględnie się zatrzymają. Polska praktyka jest dokładnie przeciwna. Pieszy walczy o życie wśród samochodów ścigających się na przejściach dla pieszych. Stąd przykre niespodzianki polskich kierowców w szwajcarskich wioskach. Paradoksalnie jest tutaj przepis, który nie zabrania wyprzedzania innego samochodu na przejściu jeśli nie ma w pobliżu pieszych. Zaś w Polsce wyprzedzanie na "pasach" jest bezwzględnie zabronione. Jeśli pozbędziemy się zapędów gangsterskich to jazda po Szwajcarii jest przyjemna i bezproblemowa. Jadąc zimą i planując odwiedzanie miejscowości górskich warto zaopatrzyć się w łańcuchy przeciwśniegowe. Będą one pomocne, aby przeprawić się do malowniczych wiosek położonych w miejscach, gdzie drogi pozostają zaśnieżone.

PARKINGI Po jeździe następuje postój. Tutaj może przydać się kilka uwag. Postój ma parkingach autostradowych nie różni się niczym od parkingów w innych krajach. Każdy staje na takim parkingu, gdzie i jak chce. Problem pojawia się w miastach, miasteczkach i wioskach. Tam niezdyscyplinowane parkowanie jest zdecydowanie tępione. Pozostawienie samochodu wchodzi w rachubę tylko na wyznaczonych miejscach. Niezawodnym, choć kosztownym rozwiązaniem jest znalezienie garażu wielopoziomowego. Zostawiamy tam samochód i płacimy w automacie tuż przed wyjazdem. Ceny są różne, ale często oscylują wokół dwóch franków za godzinę postoju. Bezpłatne są niemal wyłącznie miejsca przy supermarketach i tzw. "niebieskie strefy". Niebieskie miejsca są przeznaczone na jednogodzinny postój w dni robocze. Za szybą samochodu musi być umieszczony tekturowy zegar. Jest to taki dysk koloru niebieskiego. Ustawiamy na nim godzinę przyjazdu na parking. Zegar można zwykle dostać za darmo na poczcie i w biurach firm ubezpieczeniowych. Supermarkety i stacje benzynowe zwykle żądają kilku franków za "dysk". Bywają też parkingi miejskie z automatami, gdzie wrzucamy monetę na określony czas parkowania. Zależnie od modelu, automaty drukują bilet do umieszczenia za szybą w aucie, albo wymagają wciśnięcia guzika z numerem naszego miejsca parkingowego. Zależnie od przeznaczenia parkingu różne są opłaty za taki postój z automatem. Czasem krótki postój jest bezpłatny, a dopiero drugi kwadrans lub druga godzina podlegają opłacie. Nawet jeśli początek parkowania jest gratis to jesteśmy zobowiązani potwierdzić swój przyjazd w automacie. Widziałem też parking na lotnisku w Zurychu, gdzie chodziło o zmuszenie kierowców do dużej rotacji. Tam 10 minut postoju kosztowało jednego franka! Mandat za parkowanie bez opłaty to zwykle 40 franków. W pobliżu mieszkań są miejsca parkingowe dla gości. W części niemieckiej są podpisane: "Besucher". Na większych osiedlach można ryzykować bezkarne pozostawienie samochodu nawet nie będąc gościem. Jednak przy domkach jednorodzinnych ryzykujemy interwencję policji (zwykle powiadomionej przez właściciela) i odholowanie samochodu.

PALIWO Benzyna jest tu nieco tańsza niż w sąsiednich państwach. Litr benzyny bezołowiowej (95 okt) to 1,70 - 1,80 franka. Olej napędowy jest w bardzo podobnej cenie co benzyna, a czasem nawet nieco droższy. To chyba tłumaczy dość niewielką popularność "diesel'i" w Szwajcarii. Także samochody z napędem na gaz nie zyskały sobie sympatii i stacji oferujących tankowanie gazu jest zdecydowanie mniej niż w krajach ościennych.


Comentarios


Zobacz jeszcze:
    IMG_9572
    IMG_9351
    IMG_2099
    IMG_2350
    IMG_3756
    IMG_3871
    IMG_2372
    IMG_2099
    IMG_3817
    IMG_3801
    IMG_3600
    IMG_3812
    IMG_9412
    IMG_3693
    IMG_3597
    IMG_9575
    IMG_3732
    IMG_3512
    IMG_3586
    O mnie

    Mam na imię Emilia i mam siedmnaście  lat. Interesuję się muzyką, filmem, lifestylem ale także sportem, fotografią oraz blogowaniem. Jedną z moich większych pasji są również podróże, które opisuje na blogu. Jestem bardzo pozytywną osobą. Chcę dzielić się swoimi przeżyciami przy okazji zachęcając innych do optymistycznego myślenia. Mam w głowie sto pomysłów na minutę.

     

    Czytaj więcej

     

    Dołącz do newslettera

    © 2017

    bottom of page